Forum FORUM HAWAJE Strona Główna FORUM HAWAJE
***Oficjalne forum czatu HaWaJe***
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

M jak miłość
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum FORUM HAWAJE Strona Główna -> Kultura i rozrywka
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
czarna_pantera
Młody Hawajowicz



Dołączył: 28 Paź 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:30, 30 Paź 2006    Temat postu:

Wywiad z Paweł Okraska - Z boiska na scenę


W Orzeszynie tuż obok hali zdjęciowej widać zielone pola, las na horyzoncie... Nie kusi Pana, żeby zadomowić się na takiej sielskiej wsi?
Po tym, jak przez 25 lat mieszkałem w bloku, mam jedno, nieustające marzenie: własny kawałek zieleni. Chciałbym móc rano wstać, wyjść na dwór i pochodzić na bosaka po trawie. Jeśli kiedyś mi się to uda, będę bardzo szczęśliwy. W tej chwili na oderwanie się od miasta nie pozwala mi jednak praca.


A poradziłby sobie Pan w ogóle na wsi? Doił Pan np. kiedyś krowę?
Nie "dostąpiłem" tego, chociaż chciałem. Tyle, że ciotka, u której byłem na Kujawach na wakacjach, nie dopuściła mnie do swojej krowy. Ludzie na wsi bardzo ciężko pracują, więc raczej nie mają czasu na to, żeby kogoś z miasta "zabawiać" dojeniem.


Podobno doszedł Pan do sceny dość okrężną drogą. To prawda, że przed szkołą teatralną studiował Pan przez rok na AWF-ie?
Tak, zresztą od młodości miałem do czynienia ze sportem, bo grałem najpierw w piłkę nożną, a później w koszykówkę. Ale na AWF-ie zainteresowała mnie rehabilitacja. Chciałem w jakiś sposób pomagać ludziom, a poza tym mówiło się, że to zawód bardzo ceniony na Zachodzie, a ja marzyłem o zamieszkaniu za granicą.


Więc dlaczego rzucił Pan te studia?
Dotarło do mnie, że to jednak bardzo trudne zajęcie. A poza tym zrozumiałem, że w życiu nie chodzi o to, żeby wyjeżdżać z własnego kraju.


To zabrzmiało poważnie. I nietypowo, jak na młodego, utalentowanego człowieka, przed którym świat stoi otworem...
Dzięki rodzicom sporo podróżowałem po Europie i to już w bardzo młodym wieku. Później byłem nawet pilotem wycieczek zagranicznych. Wtedy, jak wielu młodych ludzi, marzyłem, żeby znaleźć się na Zachodzie: żyć w innym świecie, na wyższym poziomie... Ale gdy zdarzyło mi się pobyć za granicą dłużej (przez 3 miesiące mieszkałem w Anglii) zrozumiałem, co oznacza tęsknota za Polską. Najważniejsze, to mieć własny kraj - w żadnym innym człowiek nie poczuje się "u siebie".


"U siebie" w Pana wypadku oznacza też w Krakowie. Czy to miasto rzeczywiście jest tak wyjątkowe, jak twierdzą legendy?
Jadąc dzisiaj pociągiem przeczytałem, że w Krakowie jest jakaś specyficzna, unikalna w całej Europie, energia duchowa. Z tym, że jeżeli Kraków to miejsce, w którym tego "ducha" jest trochę więcej, to dla aktora ma to nie tylko dobre strony. Nadmiar duchowości bywa na scenie uciążliwy - przesada doprowadza do braku wiarygodności. Staram się na to uważać, a uczy mnie tego m.in. praca w Warszawie. W stolicy gra się w sposób bardziej powierzchowny, co nie znaczy, że zły. Czasami powierzchowność ma w sztuce większą siłę przekazu, niż tzw. głębia.


Kiedy tak właściwie odkrył Pan, że aktorstwo to "strzał w dziesiątkę"?
Bywa, że o naszych wyborach w życiu decyduje zbieg okoliczności i intuicja. W moim wypadku to było przypadkowe spotkanie na targach edukacyjnych, gdzie poszedłem, żeby dowiedzieć się czegoś o AWF-ie. Zatrzymałem się na chwilę przy stoisku szkoły teatralnej i wdałem w rozmowę ze znaną aktorką, p. Haliną Kwiatkowską. To ona zachęciła mnie, żeby spróbować zdawać na tą uczelnię. Wtedy odrzuciłem taką myśl, ale później, prawie po roku, wróciłem do tego pomysłu. I w końcu zdecydowałem się na egzamin.


Więc nie marzył Pan o teatrze już od kołyski, jak twierdzi większość gwiazd?
Nie, zresztą po tym, jak zagrałem kilka ról w liceum (moja klasa wystawiała po angielsku Szekspira) wyglądało na to, że to pozostali koledzy mają jakieś predyspozycje do zawodu aktora, a nie ja... Ale pozory na szczęście mylą.


Ostatnie pytanie: jako aktor i były student AWF-u zapewne stale dba Pan o formę?
Oczywiście widzę ogromną potrzebę troski o zdrowie i każdą wolną chwilę usiłuję wykorzystać na sport... Ale w praktyce prawie nie mam na to czasu. Najczęściej pływam - raz na dwa tygodnie. A jeśli chodzi o inne dyscypliny... Szczerze mówiąc, od tak dawna już nie ćwiczyłem, że już sam nie wiem, jakie sporty uprawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna_pantera
Młody Hawajowicz



Dołączył: 28 Paź 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:31, 30 Paź 2006    Temat postu:

Wywiad z Dominika Ostałowska - Chciałabym zobaczyć wielki wybuch

Z czym kojarzy się Pani tytuł "M jak Miłość"?
Z Marylin Monroe - przez jej inicjały: MM. Zresztą sama Marylin też w jakiś sposób jest symbolem miłości i to nie zawsze szczęśliwej, więc to skojarzenie nie jest chyba zupełnie bez sensu.


Czy Marta Mostowiak jest prywatnie do Pani podobna?
Raczej nie, to postać napisana w sposób dość odległy od mojej natury. Marta to osoba stanowcza, konkretna, zdecydowana, silna... Ja nie wiem, czy jestem silna - choć chyba tak, bo w filmie i teatrze trzeba umieć przetrwać różne ciężkie chwile - natomiast na pewno nie jestem tak zasadnicza. Nie dzielę z taką łatwością świata na "białe" i "czarne". Myślę, że Marcie od początku przypisano cechy, które kobiecie nie zawsze zjednują sympatię, ale na szczęście w miarę pisania scenariusza dodano jej trochę łagodności i poczucia humoru. I słusznie, bo przecież nie każdy sędzia w domu jest tak samo "twardy" jak na sali sądowej. Poza tym Marta bardzo kocha synka, potrafi dać ciepło i sama go potrzebuje, więc od tej strony jest mi bliska.


A jak się Pani pracuje z małym Frankiem, serialowym synkiem?
Bardzo dobrze! Zresztą moje filmowe "dziecko" jest bardzo uzdolnione aktorsko. A do tego znamy się już od dawna, bo to syn reżyserki Agnieszki Glińskiej, z którą od paru lat współpracuję. Pamiętam, jak był jeszcze bardzo malutki, a teraz to już niemalże dorosły mężczyzna! Franek to po prostu taki typ małego człowieka, z którym naprawdę można się dogadać.


Gdy ostatnio rozmawiałyśmy była Pani przeziębiona. To przypadek, czy może choroby jakoś szczególnie upodobały sobie zawód aktora? Bo o przeciągi na planie chyba nietrudno...
Niewątpliwie aktorzy mają pod tym względem dosyć ciężko, bo przeważnie grają zimę w lecie, a lato w ziemie. A ich ubiór jest oczywiście nieadekwatny do prawdziwej pory roku... Ja bardzo często choruję, ale nie wiem, czy to nie z winy mojej konstrukcji psychofizycznej. Czasami myślę, że ludzie miewają różne nałogi, np. słodycze czy papierosy, a ja nałogowo po prostu choruję!


Pracuje Pani w teatrze, w kinie - jak przeżywa Pani związane z tym premiery?
Premiery filmowe przeżywam z reguły mniej, bo następują dopiero w jakiś czas po zakończeniu zdjęć, a wtedy mogę już "odetchnąć" po pracy. Stresuje mnie jednak, jeśli to na premierze, z widzami, po raz pierwszy oglądam film - a tak było w przypadku "Daleko od okna". Nie lubię być w ten sposób zaskakiwana. Natomiast w teatrze w gruncie rzeczy chyba lubię premiery. Odbywają się w takim momencie, gdy może nie wszystko jest zapięte na ostatni guzik, ale za to wszyscy dojrzeli już do spotkania z publicznością. I nawet jeśli coś nie jest do końca "przepróbowane", to ma się już dość mówienia do pustej sali. W pewnym momencie człowiek wręcz z utęsknieniem czeka na dzień premiery! Zresztą ja przeważnie miałam to szczęście, że premiery były udane, więc miło je wspominam.


Udane premiery łączą się w Pani przypadku z wieloma nagrodami. Jak Pani na nie reaguje? Zdarzyło się Pani np. zapomnieć tekstu podziękowań, albo może rozpłakać?
To chyba w "Miss Polonia" głownie płaczą... Choć gdyby to był Oscar, to też mogą puścić nerwy! Ale ja chyba nigdy bym się nie rozpłakała z takiego powodu. Mam dość precyzyjnie podzieloną psychikę: płaczę, gdy się smucę, a śmieję, gdy się cieszę. Zresztą nie przesadzam z "przeżywaniem" nagród. Bardziej chyba mnie cieszy, gdy uda mi się zagrać coś, co zadowala pod każdym względem mnie samą, a nie jury. Poza tym często zdarzało mi się, że nagrody dostawałam, ale ich nie odbierałam. A gdy w końcu docierały drogą pocztową, emocje były już dużo mniejsze... Ale oczywiście cieszę się z nich, bo każdy normalny człowiek lubi być wyróżniany!


W swoim dorobku ma też Pani role w dubbingu. Gra samym głosem jest trudniejsza, czy łatwiejsza od "normalnej"?
To zależy. Z jednej strony człowiek czuje się mniej odpowiedzialny, bo twarz pokazuje na ekranie ktoś inny. Ale trudniej jest zagrać pewne stany i emocje stojąc sztywno za pulpitem. Próbując w nic nie uderzyć, nie stuknąć, a do tego za głośno nie chuchać w mikrofon... Często w ten sposób robi się sceny bardzo dramatyczne. To sztuka, żeby w głosie nie było słychać, że zamiast płakać, biegać, padać na kolana czy bić się, spokojnie stoimy w studiu... Ale bardzo to lubię i żałuję, że teraz dubbinguje się tak mało filmów.


Wygląda Pani bardzo kobieco i delikatnie, ale jedna ze stron kobiecości to też bycie wampem. Czy ma Pani w sobie coś z wampa, który bawi się mężczyznami? I czy aktorstwo - jako sztuka kłamstwa - w tym pomaga?
Czasami, może, próbuję jakoś "zamanipulować" panami, np. gdy chcę coś od nich uzyskać zawodowo, ale to nigdy nie dotyczy mężczyzn naprawdę mi bliskich. Przy nich nie umiem grać - choć może czasem powinnam... Poza tym raczej nie potrafię przekładać umiejętności zawodowych na normalne życie. I myślę, że większości aktorów wychodzi to dość słabo. Zwłaszcza, że często trafiają do zawodu przez swoją nieśmiałość, żeby się przełamać, więc prywatnie gra im po prostu nie idzie.


A czy ma Pani prawdziwą kobiecą intuicję? A że intuicji raczej nie da się naukowo zbadać, czy wierzy Pani też np. w zdolności parapsychiczne?
Intuicję chyba mam, bo przeważnie pierwsze wrażenie, jakie robią na mnie ludzie, potem się sprawdza. I wierzę, że nasza dusza, czy siła umysłu są naprawdę nieograniczone. W jednej z książek związanych z astrofizyką wyczytałam np., że różne zjawiska świadczą o tym, że materii we wszechświecie powinno być więcej niż tej, którą widzimy, lub w inny sposób potrafimy wyśledzić i zmierzyć. Z obliczeń wynika, że jest duża ilość tzw. czarnej materii, która teoretycznie powinna istnieć, ale której nie jesteśmy w stanie zarejestrować. Więc myślę sobie, że może właśnie w tej materii da się zawrzeć siły parapsychiczne, duszę, czy ciało astralne - to, co zostaje po nas po śmierci - i w to wierzę.


A miała Pani kiedyś bliższy kontakt z takimi zjawiskami?
Szczerze mówiąc, nigdy zbyt natarczywie ich nie poszukiwałam. Nie brałam np. udziału w żadnych seansach spirytystycznych. Może dlatego, że się trochę boję. A może dlatego, że nigdy nie spotkałam ludzi, którzy moim zdaniem byliby dobrymi przewodnikami między tymi dwoma światami. Mam troszeczkę rozdwojoną naturę: z jednej strony lubię wierzyć w takie rzeczy, a z drugiej, gdy spotykam je w życiu codziennym, zaczynam wątpić i pokpiwać... Ale wierzę np. w bioenergoterapeutów. W to, że w człowieku tkwią niespożyte możliwości i że wykorzystujemy zaledwie niewielką ich część.


A chciałaby Pani sama mieć jakieś zdolności parapsychiczne?
Bardzo bym chciała posiąść umiejętność teleportacji w czasie i przestrzeni.


Jeśli w czasie, to gdzie by się Pani przeniosła?
Chciałabym zobaczyć przyszłość, tak za 200 lat - skontrolować czy świat zwariował, czy wszystko poszło jednak w dobrym kierunku. A jeśli w dobrym, to co to tak naprawdę znaczy. A w przeszłości mogłabym obejrzeć same początki świata. Może nie wielki wybuch, bo pewnie bym tam szybciutko spłonęła, ale np. okres gdy tworzyło się życie na Ziemi, albo gdy kształtował się Homo Sapiens... Chciałabym dowiedzieć się, jak to było naprawdę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna_pantera
Młody Hawajowicz



Dołączył: 28 Paź 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:31, 30 Paź 2006    Temat postu:

Wywiad z Małgorzata Pieńkowska - Ludzie to nie maszyny

Co jest dla Pani najtrudniejsze w pracy nad "M jak Miłość"?
To, aby zawsze zależało mi na tym, co robię. Dlatego często zwracam uwagę na tekst - i poprawiam, gdy coś złe. Dobrze napisany dialog powinien sam "wchodzić" aktorowi do głowy.


A najprzyjemniejsze?
Spotkanie z reżyserką Natalią Koryncką - Gruz. Jest bardzo ciekawym człowiekiem. Oczywiście reszta ekipy też jest świetna, ale to Natalia przychodzi mi pierwsza na myśl.


Serialowa rodzina Zduńskich pada ofiarą przestępców. Co Pani myśli o przemocy w Polsce: czy dzisiaj jest jej więcej, niż parę lat temu?
Przemoc jest taka sama jak kiedyś. Teraz więcej o niej wiemy, ponieważ ilość wiadomości nam przekazywanych jest większa. Są nowe gazety, stacje telewizyjne i radiowe... Dlatego przemoc często jest traktowana jako "news", a nie jako problem. Czy jestem przeciw? Naturalnie, że jestem!


Maria Zduńska jest pielęgniarką. Umiałaby Pani udzielić pierwszej pomocy?
Oczywiście, potrafię robić nawet zastrzyki! I świetnie leczę homeopatycznie najbliższych. Nawet na planie zaordynowałam już parę uleczeń, gdy zawiodły antybiotyki lekarzy....


A jaką jest Pani pielęgniarką w domu? Bo przy 9-letnim dziecku musi się to czasami zdarzać...
Nie jestem jakoś specjalnie troskliwa czy wylewna. Raczej jestem konkretna.


Prowadzi Pani zdrowy tryb życia?
Nie do końca, bo palę papierosy, aczkolwiek mam nadzieję, że przestanę. Natomiast staram się zwracać uwagę na to, co gotuję i prawie nie jem mięsa. A dla relaksu uwielbiam chodzić na basen i dużo gram w tenisa.


Interesuje się Pani polityką? Np. ostatnimi problemami w służbie zdrowia?
Polityka kompletnie mnie nie interesuje: nawet nie oglądam dzienników! Zresztą dla mnie to po prostu śmieszne, że posłowie w sejmie podwyższają sobie diety, a biedne pielęgniarki nie mogą wywalczyć nawet 500 zł... Lekarze muszą wypisywać recepty długości pracy magisterskiej, a facet, który to wymyślił, nie ponosi konsekwencji... Oczywiście można to usprawiedliwiać mówiąc, że Polska jest w trakcie przemian, że to taka Ameryka lat 20-tych.. Ale to nie jest normalne.


Hobby Marii Zduńskiej to śpiew w chórze. Czy w związku z tym miałaby Pani ochotę zaśpiewać w "M jak Miłość" i czy w ogóle lubi Pani śpiew?
Bardzo lubię śpiewać, ale w serialu raczej nie chciałabym tego robić. Zresztą już mam na koncie jeden przebój, bo w latach 80-tych, będąc na studiach, śpiewałam "Chciałabym chciała" z Formacją Nieżywych Schabuff.


Zawsze chciała Pani być aktorką? Czy to spełnienie dziecięcych marzeń?
Tak właściwie, to chyba życie za mnie zadecydowało. Zawsze dobrze mówiłam wiersze, ale równie dobrze robiłam też wiele innych rzeczy, np. grałam w koszykówkę. Chciałam zdawać na psychologię, ale egzaminy do szkoły teatralnej były wcześniej, więc skoro zdałam, to zostałam aktorką. Świadome aktorstwo przyszło dużo później. Po ukończeniu szkoły grałam sporo w teatrach telewizji ze znakomitymi aktorami i reżyserami, jak Łapicki, Englert czy Tomasz Zygadło i to oni bardzo mi pomogli, za co jestem im bardzo wdzięczna.


Jak córka reaguje na Pani zawód? Ogląda Panią w telewizji?
Rozpacza, że nic o mnie nie ma w gazetach, które czytają mamy koleżanek. Jej zdaniem muszę być złą aktorką, skoro o mnie nie piszą! Ale poza tym jest bardzo zadowolona, ze gram w serialu "M jak Miłość", bo w klasie często rozmawia o mojej postaci. Natomiast gdy była mała, często bywała ze mną w teatrze, ale nie oglądała mnie w telewizji. Bałam się, że czegoś nie zrozumie, że będę musiała jej tłumaczyć dlaczego np. całuję się z obcym panem... Teraz jest starsza, więc czasami pozwalam jej oglądać teatry telewizji, ale zawsze wybieram, co ma obejrzeć.


Chciałaby Pani, żeby córka poszła w jej ślady?
Nie, bo to bardzo trudny zawód, a do tego w Polsce zdeprecjonowany. Ostatnio oglądałam np. (niechcący) jeden z dzienników i usłyszałam, że aktorzy "płacą wstydowe" za branie udziału w reklamówkach czy serialach. Tego nie można tak oceniać: świat nie jest czarno-biały! A sztuki też nie da się zmierzyć i dopasować do jakiegoś idealnego wzorca! Myślę, że bardzo prawdziwe jest to, co napisał kiedyś Kilar. Gdyby artyści mieli być oceniani za swoją twórczość w niebie, to nieważne powinno być, czy ktoś skomponował mszę, polkę czy zwykłą piosenkę. Ważne, aby było to "święte", czyli dobre i czyste. Trzeba po prostu robić wszystko najlepiej, jak się potrafi. Zresztą nasz zawód jest bardzo kapryśny. Generalnie 80 proc. Aktorów zarabia naprawdę źle, zwłaszcza ci w mniejszych miastach. A reklama to tylko jedna z form zarabiania pieniędzy.


Spora część akcji "M jak Miłość" dzieje się na wsi. Czy prywatnie lubi Pani odwiedzać, np. na urlopie, tradycyjną polską wieś?
W ogóle jej nie znam, bo nie mam tam żadnej rodziny, do której mogłabym jeździć. Z dziada pradziada jestem mieszczuchem! Lubię za to polskie góry i polskie morze. Kocham miejscowość Kąty Rybackie koło Krynicy Morskiej. Uwielbiam chodzić godzinami nad morzem i czuję się wtedy jak właścicielka wybrzeża!


Wie Pani już, gdzie spędzi słynny, ostatni sylwester tysiąclecia?
Na pewno wiem, gdzie go nie spędzę! Nie pójdę świętować na Stare Miasto, bo płakać mi się chce, od kiedy dowiedziałam się, ile ta zabawa ma kosztować! Wiem, że jakoś trzeba Nowy Rok witać, ale na miły Bóg, nie tak! Pielęgniarki nie mają pieniędzy, nauczyciele nie mają pieniędzy... A oni robią sylwestra za dwa miliony! W biednym kraju, takim jak Polska, to jest nie na miejscu! To tak, jakbym nie miała co dać jeść dziecku, ale za pożyczone pieniądze robiła przyjęcie dla stu osób! To po prostu cyniczne.


Czy rok 2000 był dla Pani w jakiś sposób wyjątkowy?
Nie, właściwie niczym specjalnym się nie wyróżniał. Mam tylko wrażenie, że teraz bardziej świadomie żyję - i to mi się podoba. Cieszę się np., że gdy spotykam ludzi patrzę im prosto w oczy i nawet zapamiętuję ich kolor... I na przyszłość też bym sobie tego życzyła. Mądrości, świadomości tego, że wszystko przemija, ludzie się zmieniają i że każdy z nas w głębi duszy "chce dobrze". Bo nie ma ludzi z gruntu złych.


Skoro wszyscy się zmieniają, to jak w ostatnich latach zmieniła się Pani?
Po szkole teatralnej często grałam w teatrach telewizji: z kapitalną obsadą, dobrymi recenzjami... Byłam wręcz rozpieszczana - i to się zmieniło. Wydoroślałam, weszłam w moment pewnego "przeistaczania się". Teraz robię teatr telewizji raz na rok. I zrozumiałam, że w tym zawodzie trzeba mieć bardzo grubą skórę. Bo aktorstwo to sinusoida: jest czas na granie, czas na zajęcie się dzieckiem, potem na jakąś zmianę, nabranie sił... I tak jest najlepiej. Bo gdyby to była "linia ciągła", zamienilibyśmy się w maszyny. A ja jestem za tym, żeby nie traktować ludzi jak cyborgi. Szanować ludzkie ułomności i jeśli ktoś ma słabszy moment, podać mu rękę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna_pantera
Młody Hawajowicz



Dołączył: 28 Paź 2006
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:32, 30 Paź 2006    Temat postu:

Wywiad z Witold Pyrkosz - Brzydkie kaczątko, które bywa też gąsiorem

Człowiek o stu twarzach (co najmniej). Dla jednych już na zawsze zbójnik z Tatr. Dla innych radny powiatu piaseczyńskiego. Za dużo, jak na jednego aktora? Nie, jeśli jest nim WITOLD PYRKOSZ.


Co pana skłoniło do przyjęcia roli w serialu "M jak Miłość"?
Nazwisko reżysera (Ryszard Zatorski), którego znam. No i pieniądze. A poza tym wiejska tematyka. To, że serial jest kręcony niedaleko mojego domu, więc nie zmusza mnie do rozłąki z rodziną.




Myśli pan, że jest jakiś serial, zdolny przebić popularność "Janosika"?
Trudno mi zgadnąć, bo nie oglądam seriali. Nawet tych, w których gram. Ale "Janosika" chyba tak... Natomiast "Czterech pancernych"to nikt nie przebije!


Urodził się pan we Lwowie. Dla wielu to niezapomniane, miasto. Czy dla pana również?
Wspomnienia ze Lwowa mam bardzo słabe, bo wyjechałem stamtąd mając 12 lat. Nie tęsknię za nim, bo tęskni się raczej za ludźmi, z którymi się żyło, niż za samymi murami. Dlatego bardziej brakuje mi, niestety, Krakowa czy Wrocławia... Ale Lwów to miasto, w którym po raz pierwszy byłem w teatrze - na "Królewnie Śnieżce".


Czy zawsze chciał pan być aktorem?
Są tacy, którzy odpowiadają, że "od dziecka". Ja żartuję, że już w kołysce wiedziałem, że zostanę aktorem, bo z biblioteki ojca spadł mi na w szczególności...


Ale to chyba nie był zły wybór?
A wie pani, kiedy to było? 50 lat temu! W 1950 r. zdałem egzamin do szkoły aktorskiej w Krakowie. Co ja wtedy mogłem wiedzieć o życiu i aktorstwie? Kompletnie nic!
Potem już nikt z rodziny nie zrobił tego głupstwa! Ani córka, ani syn, który studiuje na uniwersytecie na wydziale zarządzania i marketingu, a oprócz tego jest na II roku w Europejskim Centrum Fotografii. Natomiast moją wnuczkę Karolinę "wprowadziłem" do ogniska teatralnego przy Teatrze Ochoty.


Więc to chyba nie najgorsze zajęcie, skoro polecił je pan wnuczce?
Kobiety mają w aktorstwie łatwiej. Zwłaszcza, gdy są ładne, bo wtedy w młodości grają role amantek. A moja wnuczka jest bardzo ładna - bo podobna do dziadka!
Natomiast ja grałem zawsze "brzydkie kaczątka". Raz w Teatrze Ochoty byłem nawet gąsiorem w bajce pod tytułem "Brzydkie Kaczątko"...


Ma pan jakiś sposób na stres przed wejściem na scenę?
Po prostu odchodzę od ludzi i idę do zwierząt. Chcę być sam i tyle. Nawet nie palę, bo przestałem pięć lat temu. Znajomy lekarz z Góry Kalwarii powiedział mi: "Jak nie przestaniesz palić, to za rok czeka cię taka astma, że nie będziesz mógł mówić!". No i w ciągu sekundy rzuciłem - po 50 latach, bo paliłem już we Lwowie, podbierając papierosy ojcu. Ale to nie przez charakter czy silną wolę - po prostu przez strach.


Jakie cechy powinien mieć dobry aktor?
Bezwstydność psychiczną i fizyczną - to jest podstawa. No i "iskrę bożą", jeżeli ktoś jest wierzący. A oprócz tego bezczelność, samozaparcie i świadomość tego, że jest się najlepszym. Aktor nie może stać grzecznie w tłumie. Jak wnosi na scenę halabardę, to powinien się przez nią wywrócić i do tego złamać komuś rękę - wtedy dopiero widać, że to aktor!


Gdyby musiał pan wybierać: praca w teatrze albo w filmie, co by pan wybrał?
Finansowo film. Ale ze względów aktorskich i dla kontaktu z widzem - teatr. Bo w teatrze jest komfort. Próby odbywają się półtora miesiąca, wszystko jest zapięte na ostatni guzik... W filmie, a w szczególności w serialu, wszystko robi się "ruchem konika szachowego". Ciągle się "skacze"- np. jednego dnia kręci się pięć scen, z czego trzy z odcinka drugiego, jedną z jedenastego i jedną z siódmego. To zupełny obłęd!


Ostatnio zdecydował się pan na odegranie nowej roli - w polityce. Został pan radnym z gminy Góra Kalwaria. Co pana do tego skłoniło?
Myślałem, że w miejscu w którym żyję, tzn. w Górze Kalwarii, zrobię coś dla kultury. A nie zrobię nic, ponieważ nie ma na to złamanego grosza. W budżecie starostwa na kulturę przeznaczono "zero, przecinek dwa zera" złotych! Samorząd jest fikcją, bo na nic nie ma pieniędzy! A w gminie jest bardzo dużo utalentowanej młodzieży, pełno amatorskich zespołów... Im rzeczywiście warto by poświęcić czas!


Na ekranie zagrał pan aż 118 ról. Czy jest wśród nich jakaś ulubiona?
Bardzo cenię sobie główną rolę w "Mecie". Gdyby nie to, że film przeleżał 8 lat na półkach, to byłbym "drugi Al Pacino"! A z seriali to przede wszystkim "Janosik", przede wszystkim "Czterej pancerni" i przede wszystkim "Alternatywy". A teraz będzie jeszcze przede wszystkim "M jak Miłość".


Czy jest coś, co chciałby pan przekazać na koniec naszym czytelnikom?
Gdybym dzisiaj przyjechał w lepszym nastroju, bez gorączki i przeziębienia, i gdybym nie zapomniał, że się z panią umówiłem, to prawdopodobnie wszystko w tym wywiadzie byłoby powiedziane zupełnie inaczej!
Smile))))))))))))))))))))))))


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kimi_
Młody Hawajowicz



Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:06, 20 Sty 2007    Temat postu:

kto jest waszym ulubionym aktorem w tym serialu??
Bo ja ubustwiam Kinge


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum FORUM HAWAJE Strona Główna -> Kultura i rozrywka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin